W prawie wszystkich opowieściach o beznadziejnej miłości pojawiało się zdanie: "Walczyłam z tym uczuciem, ale okazało się silniejsze ode mnie". Myślę, że (jeżeli chodzi o uczucie, a nie o kontakt seksualny) żadna walka, żadne zakazywanie sobie miłości, tłumienie jej nie ma wielkiego sensu. Uczucia już takie są, że domagają się, by dopuszczać je do głosu, przeżywać i wyrażać. Dopiero wtedy słabną albo odchodzą, a przynajmniej wytwarza się poczucie panowania nad nimi - dają się umieścić we właściwych ramach. Można wyjść z alternatywy "zakaz albo konsumpcja" w stronę takiego sposobu przeżywania i wyrażania miłości, który jest dobry i wzbogacający.
Psychologia szczęścia i miłości, natrętne czynności, myśli, leczenie